Podróże 02.03.2014

ŻEGLARSTWO DLA POCZĄTKUJĄCYCH

Zastanawialiście się kiedyś jak to jest czuć pod stopami chwiejny pokład, słuchać szumu fal, trzeszczenia masztu, dzwonienia olinowania? Stawianie i zrzucanie żagli, obsługa cum i szpringów, wyznaczanie kursu i sterowanie jawią się jako tajemniczy świat przygody, do którego nie mamy dostępu. Jeśli myślicie, że to atrakcje zarezerwowane tylko dla prawdziwych wilków morskich, ewentualnie osób z zasobnym portfelem - mylicie się w obu punktach.


Pływanie to nie taka trudna sprawa
Kto może popłynąć w rejs? (Prawie) każdy. Niech o tym świadczy chociażby projekt Zobaczyć Morze, w ramach którego odbywają się rejsy dla osób niewidomych. Wbrew pozorom żeglarstwo nie wymaga ani wielkiej sprawności fizycznej, ani świetnej kondycji, ani doświadczenia. Od siły ważniejsze jest tu myślenie.

Rejs niekomercyjny, organizowany chociażby przez studencki klub żeglarski, często nie jest też droższy niż urlop spędzony na tradycyjnym wyjeździe. Dodatkowo członkowie klubu mogą czasem liczyć na zniżki, których wysokość zależy od wkładu pracy na jego rzecz.

Kto mnie weźmie na łódkę?
Znalezienie ciekawej propozycji wyprawy w Polsce czy za granicą nie stanowi problemu. Można wziąć udział w rejsie turystycznym po ciepłych wodach, przez tydzień lub dwa opalać się na pokładzie i zwiedzić wiele interesujących miejsc. Taki wyjazd wiąże się często z pobytem na nowoczesnej jednostce posiadającej autopilota i rolowane żagle, które obsługuje się bez żadnego wysiłku. Jest to przyjemna i niemęcząca forma spędzania wolnego czasu, niewiele w zasadzie różniąca się od tradycyjnego wakacyjnego wyjazdu.

Można też wybrać rejs nieco inny. Na przykład na starym, drewnianym jachcie z duszą, gdzie jedyną rzeczą na guziki jest koszula kapitana, a tradycyjny podział na wachty pozwala każdemu poczuć odpowiedzialność za statek i załogę... szczególnie około 4 nad ranem kiedy wszyscy pozostali łącznie z kapitanem śpią. Takie jednostki istnieją do dziś – choć jest ich coraz mniej. Są to jachty należące do klubów żeglarskich, których członkowie starają się nie dopuścić, żeby ta epoka przeminęła.
 


A ta łajba jest całym domem mym...
Jednym z takich jachtów jest należąca do Krakowskiego Yacht Clubu „Jagiellonia”. Drewniany dwumasztowiec odwiedził w swojej 37-letniej historii Islandię, Szkocję, Norwegię, Wyspę Niedźwiedzią, Maroko, Algierię, Turcję, Ukrainę, Gruzję i wiele innych. W 2011 roku „Jagiellonii” groziło, że nie wyruszy już nigdy na morze, jednak dzięki wysiłkom sympatyków jachtu udało się ją wyremontować, żeby mogła służyć kolejnym pokoleniom żeglarzy i budzić podziw w portach.

Dla wielu osób „Jagiellonia” jest jak dom, do którego chętnie wracają nawet kilka razy do roku, nie chcąc pływać na żadnej innej jednostce. Nazywają ją pieszczotliwie „Jadźką” czy „Jagiełką” i dbają o nią, a ona potrafi się odwdzięczyć i dostarczyć niezapomnianych wrażeń, a także zadbać o bezpieczeństwo załogi. W końcu ponad 30-letnie doświadczenie morskie to nie byle co!

Joseph Conrad pisał "Dawniej statki były z drewna, a ludzie z żelaza.”. Statki z drewna istnieją do dziś. Warto przeżyć na ich pokładzie przygodę, póki to jeszcze możliwe...
 

Autor: Weronika Morys