Wywiady 04.11.2014

"SIEDZĘ NA ŁAWCE, PATRZĘ NA SŁOŃCE. CHYBA JUŻ DZISIAJ NIGDZIE NIE ZDĄŻĘ..."

O koncertach klubowych, plenerach, planach związanych z nową płytą i ich muzyce z wokalistą zespołu Koniec Świata, Jackiem Stęszewskim rozmawiał reporter Podaj Dalej: Kamil Leśniak.

 

Dużo ostatnio koncertujecie. Nie macie dość ciągłego życia w trasie, koncertów? Nie narzekacie na to, że macie mało czasu dla rodziny?

Moim zdaniem w ostatnim roku nie mieliśmy właśnie intensywnej trasy koncertowej, same koncerty odbywały się co jakiś czas, w sposób umiarkowany. Nie mieliśmy zbyt wielu problemów, żeby to wszystko połapać, zorganizować. Jeśli chodzi więc o ten 1/1,5 roku to wszystko było zrównoważone. Bardziej pracowicie zapowiada się natomiast Nowy Rok, ponieważ teraz pracujemy nad płytą i początkiem 2015 roku planujemy taką dosyć dużą trasę klubową. Później zobaczymy ile propozycji padnie na granie plenerowe, wtedy wyklaruje się jak bardzo intensywne będzie nasze granie. Generalnie nie narzekamy. Robimy to już w zasadzie od przeszło czternastu lat, także każdy zdążył już sobie poukładać różne rzeczy: czy to rodzinne, czy prywatne. Tak, żeby wystarczyło mu czasu na granie, na trasę, na koncerty i na życie rodzinne. 

 

Mówisz o nowej trasie, o nowym albumie. Jakie jest wasze podejście do koncertów klubowych i plenerowych? Które z nich preferujecie? Wiadomo, że na plenerach publiczność często jest ‘z przypadku’.

Bardzo często tak jest, że można na koncercie plenerowym zagrać dla większej ilości ludzi, którzy są fanami twojego zespołu, ale koncerty klubowe na których grasz sam to swego rodzaju test dla zespołu. Ilość ludzi weryfikuje zespół, który poddaje się takiej próbie. Według mnie lepsze są koncerty indywidualne, czyli takie na których gramy sami i ludzie, którzy przychodzą są świadomi bardzo mocno naszej twórczości. Atmosfera, która się wytwarza podczas takiego właśnie koncertu jest po prostu zupełnie inna! O wiele bardziej żywa, rozumienie publiczności i zespołu jest o wiele większe, potężniejsze i wszystko to potęguje doznanie koncertowe. Na tym właśnie polega wyższość koncertu klubowego, przynajmniej w naszym przypadku. Być może miałbym inne zdanie, gdybyśmy grali plenery sami, ale na ten czas zdecydowanie wolę koncerty klubowe. Chociaż takie festiwale też są fajne, bo jest okazja, żeby spotkać się z innymi zespołami, pogadać, ale to są po prostu takie przygody.

 

 

Czy jest jakiś koncert, który na zawsze pozostanie w Twojej pamięci? 

Z takich koncertów, które będziemy na zawsze pamiętać to zdecydowanie wszystkie nasze występy na Woodstocku. Najlepiej pamiętam ostatni, bo był dosyć niedawno, tzn. w zeszłym roku. Graliśmy w Pokojowej Wiosce Kryszny. To było naprawdę bardzo fajne przeżycie i bardzo mocna energia płynąca z obu stron, bo to też się bardzo mocno czuje na scenie. Pamiętam też koncerty, podczas ostatniej trasy, która była dla nas bardzo ważna, ponieważ graliśmy sami. Była to Warszawa i Poznań, gdzie pierwszy raz udało się nam wyprzedać wszystkie miejsca na koncert. Zabrakło biletów i w końcu po czternastu latach grania udało się nam coś takiego osiągnąć, co było niewątpliwie naszym marzeniem do tej pory. To też spotęgowało radość, która udzieliła się na scenie, bo wiadomo, że jak ma się cały klub ludzi na koncercie to gra się zupełnie inaczej.

 

Mógłbyś opowiedzieć naszym czytelnikom jakie wartości ma nieść Wasza muzyka?

Nie mówmy tutaj o wartościach, ponieważ nie jesteśmy jakimiś mędrcami, żeby uczyć ludzi jak żyć czy dawać im jakieś drogowskazy. Ja bym to raczej nazwał komentarzem odnoszącym się do pewnych zjawisk: politycznych czy indywidualnych. Generalnie rzecz biorąc jest to komentarz do ludzkich zachowań. Jeżeli ktoś akurat utożsamia się z jakimś utworem i potrafi wynieść z tego jakiekolwiek wartości, które nie są narzucone, tylko robi to z własnej woli – to tym lepiej!

 

 

Zapraszamy na stronę internetową zespołu oraz na oficjalny Fan Page w serwisie Facebook