Wywiady 28.02.2014

PEŁNOSPRAWNE MARZENIA

Emilka jest młodą, pełną życia osobą, która marzy o studiach teatralnych i o pracy w teatrze. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Emilka nie była niewidoma. W rozmowie opowiada o swoich marzeniach, które stara się spełnić. 

Podaj Dalej: Czemu akurat Kraków?
Z prostego powodu - tylko tutaj była szkoła teatralna, która zdecydowała się dopuścić mnie do normalnego egzaminu, jak wszystkich ludzi, a później przyjąć na studia, kiedy już zdałam egzamin. 

PD: Na czym on polegał?
Były to teksty do przygotowania oraz zadania aktorskie, które zadaje egzaminator. Ja trafiłam akurat na zadanie o pustyni. Odgrywa się je bez słów, to jest krótka etiuda na określony przez egzaminatora temat. 

PD: I poradziłaś sobie?
Podobno tak (śmiech). 

PD: Krakowska Szkoła Teatralna i Filmowa im. Kwiecińskiego to była jedyna placówka, która zdecydowała się przyjąć cię na studia?
To szkoła, która zdecydowała się dać mi szansę. Gdzie indziej odradzano mi tę drogę i proponowano coś innego. To było dziwne. Jakby wszyscy inni wiedzieli, co jest dla mnie lepsze. W PWST miałam długą rozmowę z dziekanem. Umówiłam się z nim, bo chciałam normalnie podejść do egzaminu. Chciałam mieć taką samą szansę jak wszyscy inni. Niestety, dziekan zdecydował, że nie mogę podejść do egzaminu. 

PD: Powiedział dlaczego?
Ponieważ egzamin nie jest dostosowany do osób niewidomych. Mógłby mnie dopuścić do tego egzaminu, ale co potem? Podczas egzaminu jest punkt, gdzie grupa ma powtarzać ruchy jednej z osób. Wiadomo, że ja tego nie zrobię. Zaczął mi też mówić, ile kosztuje wykształcenie aktora. Co będzie, jeśli żaden teatr mnie nie przyjmie? Poniesione koszty się nie zwrócą. Ale nikt nie wie, czy mnie przyjmą, czy nie, ja też tego nie wiem. To miało nie zabrzmieć jak dyskryminacja. Czy nią było? Sama nie wiem, może i było. Tym bardziej, że dostałam wymagane zaświadczenie od lekarza. Jak to zrobiłam? Porozmawiałam z lekarzem i powiedział, że jeśli bym nie czuła, że dam radę, to bym do niego nie przychodziła. Dlatego on mi nie będzie stawał na drodze do szczęścia i dostałam takie zaświadczenie. 

PD: Rozmawiałaś z kimś jeszcze z PWST?
Podczas rozmowy z dziekanem był też Grzegorz Mielczarek. Nie powiem ani złego słowa na nich, bo to są bardzo mądrzy ludzie i widziałam, że chcą mi pomóc, ale niewiele mogli zrobić. Pan Grzegorz mówi, że są czasem takie rzeczy, których się nie da przejść. On chociażby się bardzo starał, to nie ma warunków fizycznych, żeby zagrać amanta. Trzeba się z tym pogodzić. To było bardzo mądre, ale ja nie zamierzałam się godzić z tym, że ktoś mi zabierze możliwość realizowania jednej z największych pasji. Bez aktorstwa, pisania i wokalu, to nie ma życia. To jest wtedy egzystencja, takie pełzanie, nie pełne życie. Ja tak nie chcę. 

PD: Byłaś jeszcze w innych uczelniach teatralnych?
Chciałam, ale ludzie nie chcieli się spotykać. Jedyna szkoła, która w ogóle chciała mnie przyjąć, to ta, do której chodzę. Dziekan powiedział mi , że jeśli przyjadę na egzamin, zdam go jak wszyscy, to mnie przyjmie. Wtedy, jak to usłyszałam, to była jedna z tych chwil, dla których warto żyć. Wreszcie jest człowiek, który jest normalny, który rozmawia ze mną jak z człowiekiem. 

PD: Podczas tego egzaminu nie było powtarzania ruchu?
Nie, tu był indywidualny egzamin i nikt nie miał żadnego problemu, żebym do niego podeszła. Uważam, że jest bardzo dużo problemów związanych z moim studiowaniem, ale jeżeli jest tylko odrobina chęci z obu stron, to nawet jeśli nie da się pokonać trudności, to da się je zmniejszyć. Tylko musi być chęć. Każdy chce jak najłatwiej, więc po co komplikować sobie życie?
 

Autor: Anna Oborska