News 15.05.2014

KLIKA - PRZYGODA, KTÓRA ZMIENIA ŻYCIE

Wyobraźcie sobie taką sytuację: jesteście ze znajomymi na „domówce”, pokazujecie sobie śmieszne filmiki w Internecie, w tle słychać coraz głośniejszą muzykę, powoli rozwiązują się języki – zanosi się na to, że impreza będzie udana.  Nagle ta radosna atmosfera zostaje gwałtownie zburzona, bo zabrakło prądu. Niestety, „to nie korki” – okazuje się, że prądu nie ma w całym bloku / kamienicy / akademiku etc. Cóż robić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem? Gospodarz gorączkowo główkuje, czym mógłby zająć gości, ale w stresie (bo przecież to jego dobre imię organizatora wisi na włosku) rodzą mu się tylko kolejne koncepcje ratunkowe bezlitośnie wykluczane poprzez brak prądu. Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Odpuśćmy więc tej udręczonej jednostce i rozłóżmy odpowiedzialność za los dalszej części imprezy równomiernie na barki każdego z uczestników. Będzie o wiele uczciwiej, bo oto niepostrzeżenie nadeszła tak naprawdę chwila ciekawej próby dla całej grupy. Z głębokich pokładów rozleniwianej przez lata kreatywności wydobyć trzeba bowiem coś, co przy znacznie ograniczonych brakiem prądu możliwościach, zapewni rzetelną rozrywkę wszystkim zgromadzonym… Sytuację w tym wypadku uratuje zapewne jakiś gawędziarz, domorosły iluzjonista, muzyk bądź inny animator życia kulturalnego…

 

Warto spojrzeć na zaistniałą sytuację nie tylko poprzez pryzmat posiadania wśród swoich znajomych jednostek obdarzonych wyżej wymienionymi talentami. Jest to też test tego, w jakim stopniu każdy z uczestników poczuwa się do odpowiedzialności za powodzenie wspólnego przedsięwzięcia. W skrajnym przypadku wszyscy mogą przecież zostawić zrozpaczonego gospodarza samemu sobie…

 

Ten, pewnie nieco zbyt długawy, wstęp pomoże lepiej zrozumieć podstawowe (ale niepisane) zasady funkcjonowania „Kliki” – Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół, które od ponad czterdziestu lat działa przy klasztorze oo. Dominikanów w Krakowie.

„Klika” założona została na początku lat siedemdziesiątych przez grupę studentów skupionych wokół niesamowitego duszpasterza o niespożytych siłach ewangelizacyjnych – o. Tomasza Pawłowskiego, twórcy m. in. sławnej dominikańskiej „Beczki”. Owi zacni żacy (w większości nadal utrzymujący regularny kontakt z „Kliką”) zapewne w najśmielszych snach nie przypuszczali, jak pięknie będzie w późniejszych latach rozwijać się ich dzieło. Przez dziesięciolecia z życiem tej wielkiej rodziny związało się kilka tysięcy osób. Niektórzy włączyli się w tę piękną inicjatywę na czas jednego lub kilku wspólnych wyjazdów, inni mogli zaangażować się przez cały okres swojego pobytu na studiach, a spora część działa „dożywotnio” ze względu na zamieszkanie w stołeczno-królewskim mieście Krakowie lub jego okolicach. Często zdarza się, że historia zatacza koło i w „Klice” spotkać można, dorosłe już, dzieci protoplastów działających w niej 20-30 lat temu.

Do Stowarzyszenia należą osoby niepełnosprawne ruchowo oraz ich przyjaciele – studenci krakowskich uczelni, licealiści oraz inni ludzie dobrej woli. Dla niektórych „Klika” stała się drugim domem do tego stopnia, że na różnego rodzaju spotkania i wyjazdy zabierają swoich małżonków oraz małe dzieci. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to nierzadko ich obecność ma jeszcze prostszą genezę. Mianowicie, wiele osób to właśnie tutaj spotkało swojego męża lub żonę. Wspólna działalność w „Klice” jest niewyobrażalnie trwałym fundamentem całego późniejszego związku małżonków. Otwartość na drugiego człowieka i jego potrzeby, wykształcenie w sobie doskonałych umiejętności organizacyjnych oraz umiejętność budowania dobrych relacji międzyludzkich to tylko część bogatego wiana wnoszone dzięki działalności w „Klice” do związku młodych ludzi.

 

 

Jak zatem wygląda ta działalność? Z pozoru dość spokojnie i monotonnie. „Stałymi punktami programu” są comiesięczne spotkania w bazylice p.w. Świętej Trójcy, wyjazdy rekolekcyjne do przepięknego ośrodka dominikańskiego w Jamnej (każdemu polecamy to miejsce !), wyjazdy sylwestrowe, wielkie potańcówki: andrzejkowa i ostatkowa, legendarne spotkania czwartkowe (skojarzenie ze słynnymi „obiadami czwartkowymi” jak najbardziej na miejscu J ), wypady do małej chatki pod Babią Górą w okresie ferii zimowych, Bożego Ciała i wrześniowej sesji poprawkowej J. W klikowym grafiku centralne miejsce zajmują jednak zdecydowanie dwa dwutygodniowe wakacyjne obozy wypoczynkowe w jednej z wielu urokliwych miejscowości na północy Polski – miejsce bardzo często jest zmieniane. Rokrocznie pielgrzymujemy również na Jasną Górę z pielgrzymką dominikańską. Poza wspomnianymi wyżej aktywnościami organizowane są wspólne wyjścia na mszę św., wypady do kina, teatru, na koncerty, na basen etc. Słowem – staramy się czynnie uczestniczyć w życiu miasta Krakowa.

 

            W tym miejscu wyjaśnić wreszcie należy, skąd wziął się ten, pozornie nieprzystający zupełnie do reszty tekstu, wstęp. Fenomen „Kliki” tkwi niezaprzeczalnie w ludziach ją tworzących. Choć w historii naszej wspólnoty pełno wielkich postaci, które odcisnęły na jej losach znaczące piętno, to jednak prawdziwą siłę stanowi ogromne zróżnicowanie grupy pod wieloma względami – wieku, zawodu, pochodzenia, pasji. Taka fantastyczna mieszanka sprawia, że podczas wspólnych spotkań nigdy nie wieje nudą. Jest to zauważalne zwłaszcza, gdy chwilowo znajdziemy się w podobnej sytuacji do uczestników imprezy opisanej we wstępie. Często warunki, w których przychodzi nam spędzać czas, wymagają sporej dozy zaangażowania od uczestników. Trzeba przecież wykazać się wyobraźnią, aby zobaczyć w sali gimnastycznej, w której odbywać się będzie zabawa sylwestrowa, np. komnaty królewskie. A następnie za pomocą kilku arkuszy bibuły i papieru kolorowego zrealizować tę śmiałą wizję…
 

 

            „Mimochodem” okoliczności wymuszają na każdym z nas wykazanie się ukrytymi (czasem głęboko J) talentami dla dobra całej grupy. Bo nie da się tego nie zauważyć – już od pierwszych chwil spędzonych wśród klikowiczów zaczyna się wykształcać w człowieku niesłychane poczucie wspólnoty. „Ja” zastąpione zostaje szybko przez „my”. Trudności, które napotykamy na naszej ziemskiej drodze, o wiele łatwiej pokonać w grupie. Dzięki „Klice” niektóre osoby zobaczyły cudowne miejsca, o dotarciu do których nawet nie śmiały wcześniej marzyć. Sporo podróżujemy, ale nie chodzi tylko o wyprawy odbywane samolotem, pociągiem, samochodem, czy innym środkiem komunikacji. Znacznie ciekawsze są te wędrówki w głąb własnego wnętrza. Poczucie odpowiedzialności za innych odblokowuje mechanizmy samodoskonalenia i rozwoju na wielu płaszczyznach. Np. jeśli na wyjazdach przydałby się charyzmatyczny gitarzysta, to dlaczego nie miałbym wrócić do leżącej odłogiem nauki gry i stać się taką właśnie postacią? Korzyści z podobnego rozumowania są obopólne. Rosną bowiem moje umiejętności i poczucie własnej wartości, a jednocześnie grupa zyskuje zdolnego grajka, który umili niejedno ognisko. Dzięki „Klice” niektóre osoby niepełnosprawne podniosły swoje kwalifikacje zawodowe, ukończyły szkoły średnie i wyższe. Jest to jeden z elementów „aktywizacyjnych” naszej działalności.

            Cały ten tekst jest zaproszeniem dla Ciebie do włączenia się w naszą działalność, drogi Czytelniku/Czytelniczko. Choć miał on wydźwięk lekko patetyczny i wzniosły, to wcale nie taka jest nasza wspólnota na co dzień. Staramy się być otwarci na ludzi, wspierać nawzajem, spędzać razem czas, ale robiąc to wszystko spokojnie i z humorem. Bez zbędnych słów. Bo zdecydowanie jesteśmy ludźmi czynu.

 

Zbliża się okres planowania wakacyjnego wypoczynku. Odwiedź nasz profil: www.facebook.com/Klika.KSONiIP, zapoznaj się dokładniej z prowadzoną przez nas działalnością i weź udział w którymś z obozów lub tylko jego części. Przyjmiemy Cię z otwartymi rękami, a Ty niczego nie ryzykujesz. Chociaż właściwie to nieprawda, bo ryzykujesz bardzo wiele. Możesz spotkać przyjaciół i wziąć udział w niekończącej się przygodzie, która być może zmieni resztę Twojego życia. Zapraszamy i czekamy już na Ciebie!

 

Marek Klimczak