Wywiady 28.02.2014

CHŁOPCY KONTRA BASIA - WYWIAD 

5-tego grudnia w krakowskim klubie Żaczek odbył się kolejny koncert z serii „Niepokorni”. Tym razem gwiazdą wieczoru był zespół „Chłopcy kontra Basia”. Po niesamowitym występie tej grupy udało się nam porozmawiać z wokalistką i świeżo upieczoną Panią magister, Basią Derlak.

Podaj Dalej: Energia była bardzo fajna, koncert – niesamowity! Jak czuliście się grając w Krakowie?

Barbara Derlak: W Krakowie graliśmy chyba najwięcej naszych koncertów. To tutaj zaczynaliśmy i pałętaliśmy się po różnych knajpkach na Kazimierzu, m.in. Cafe Frania, gdzie graliśmy podajże 9 utworów, jeszcze w duecie z Marcinem. Tutaj korzenie mają nasze początki: założyliśmy zespół, poznałam Marcina, który jest z Krakowa. Ja tu studiowałam, wobec czego gra nam się tutaj jakbyśmy wracali do domu. Mam szczególny sentyment do miasta i do poszczególnych miejsc. W jednym z nich u robiliśmy próbę, w innym graliśmy, w kolejnym kogoś poznaliśmy i coś nas zainspirowało. Wobec tego Kraków zawsze pozostanie dla mnie takim magicznym miejscem, gdzie powstały i spełniły się moje marzenia posiadania zespołu.

Publiczność też dała rade…

To jest nie do opisania! Może skromność nie pozwala mi gadać o tym jak bywamy odbierani, ale dzisiejsze owacje na stojąco mówią chyba same za siebie. Bardzo się wzruszyłam. Dziękuję ślicznie!

Jak to się stało, że zainteresowałaś się się muzyką ludową? Czy od zawsze towarzyszyła ona Twojemu życiu?

Nie, muzyką ludową zainteresowałam się właśnie w Krakowie, gdzie studiowałam religioznawstwo i moją pasją były właśnie różne religie i wierzenia. Stąd nie jest już daleko, bo kultura ludowa przecież obfituje w przedchrześcijańskie wierzenia i praktyki. Natomiast kulturą ludową zainteresowałam się przez pieśń. Spotykaliśmy się z grupą Piwnica Śpiewu Tradycyjnego w Krakowie i tutaj uczyłam się wielu pieśni ludowych, w międzyczasie prowadziłam też audycje w radiu Pryzmat. Była ona poświęcona kulturze ludowej i to mnie mobilizowało do tego, żeby nie przychodzić nie wiedząc o czym mówię, tylko przez cały tydzień od środy do środy zgłębiałam tą wiedzę i odkrywałam kolejne zakamarki tego tematu. Coraz bardziej mnie to wciągało, pasjonowało. Już nie była to tylko pieśń, ale zaczęła to być muzyka taneczna, więc zaczęłam grać na klarnecie stare oberki. Już nie była tylko książka, spotkanie z przyjaciółmi, ale też wyjazdy na wieś i tak dalej… Wciągnęło mnie to przede wszystkim dlatego, że mam taki sentyment do rzeczy, które odchodzą. Jeżeli mam świadomość, że kawałek pięknej kultury może odejść z ostatnimi muzykantami, to czuję smutek i taką chętkę do tego by poznać ją i pamiętać. Chcę mieć poczucie, że kiedy wnuk mnie zapyta co śpiewano sto lat temu, to ja będę w stanie cokolwiek mu odpowiedzieć, a nie powiem mu, że nie mam pojęcia co na naszej polskiej ziemi wykonywano, śpiewano.

Do której piosenki macie największy sentyment?

Do tej pierwszej, czyli do „Kasi”. Jest to utwór, który napisałam jeszcze zanim założyliśmy zespół. Wysłałam go Marcinowi, którego poznałam przez internet. On posłuchał tego utworu i zdecydował, że chce ze mną współpracować. Dziwnie się stało, ale tego utworu postanowiliśmy nie aranżować, nie ruszać. Chcemy, żeby pozostał on w pierwotnej formie. Może jest tak ze względu na to, że chcemy go zachować jako swojego rodzaju pamiątkę, to taka nasza mała świętość. Potem zaczęliśmy się już bawić, aranżować, mieszać różne style bez oporów.

Czas na mały powrót do przeszłości. Braliście udział w telewizyjnym talent-show. Co sądzisz o tego typu muzycznych programach? 

Są różne talent show i my wzięliśmy udział w jedynym takim, który pozwala na wykonywanie swojego materiału i nagranie zespołu. Był to dla nas komfort, ponieważ nikt nam nic nie kazał, nie ubierał, nie musieliśmy śpiewać cudzych utworów. Jedyna ingerencja na którą się zgodziliśmy to skrócenie utworu. Mieliśmy wiele obaw, ponieważ nie mamy telewizorów, trochę nie nadążamy za tym światem Nie wiedzieliśmy czy to będzie dobrze odebrane, może nawet sprzeczne z nami... Jak tylko już się tam pojawiliśmy, to stwierdziliśmy, że możemy zrobić coś całkiem przyzwoitego. Pojawiamy się w programie komercyjnym i prezentujemy materiał, który nie należy do najłatwiejszych. Pomyśleliśmy, że może ktoś nas usłyszy i nasza muzyka stanie się dla tej osoby ważna. Szczerze przyznam, że tak się stało. Najpiękniejsze było to, że dostawaliśmy potem e-maile z podziękowaniami za to, że zjawiliśmy się w tym programie, ponieważ dla kogoś jeden czy drugi utwór mógł przypomnieć jakieś wspomnienia z dzieciństwa. Później pojawiłam się na paru przeglądach folklorystycznych i spotkałam się ze starszymi ludźmi grającymi stare melodie. Mówili mi, że cieszą się, że ktoś młody pojawia się i mówi, że kultura ludowa nie jest czymś zamkniętym w skansenie. To nie wstyd. Dlatego muszę przyznać, że w naszym przypadku udało się.

Dziękujemy za wywiad i życzymy wielu sukcesów!

Serdecznie dziękuję i pozdrawiam.

Autor: Kamil Leśniak i Karolina Ślęzak.